Pamiętam czasy, gdy byłem w wieku szkolnym i pierwszy września nigdy nie nastrajał mnie optymistycznie. Moje ówczesne nastawienie do rozpoczęcia roku szkolnego świetnie oddaje dzisiejsza pogoda – na dworze jest ponuro, deszczowo i chłodno, czyli w sam raz tak, jak powinno się witać szkołę.
Teraz z chęcią cofnąłbym się do tamtych czasów i z przyjemnością pochodził do szkoły. Dzieciństwo to najprzyjemniejszy czas w życiu – zero zmartwień, poważnych problemów i obowiązków, z jakimi muszą uporać się dorośli. 1 września oznacza ponowny obowiązek chodzenia do szkoły, ale obowiązek będący naturalną koleją rzeczy po dwumiesięcznym okresie lenistwa.
Od czasów ukończenia przeze mnie szkoły minęło już wiele lat. Teraz mam trzydzieści lat i od ośmiu pracuję jako operator sprzętu budowlanego Żory. Pierwszy września nie robi teraz na mnie żadnego wrażenia, bo już dawno zapomniałem jak się chodziło do szkoły i jak czekało za wakacjami. Teraz czekam jedynie za urlopem czy jakąś dłuższą przerwą świąteczną. Najbliższa wypada dopiero w grudniu, na Święta Bożego Narodzenia, dlatego póki co powodów do radości nie mam zbyt wielu.
Nowy rok szkolny to dla mnie zawsze powód do zadumy i wspomnień – wspomnień, które z każdym rokiem są coraz mniej wyraźne.